W naszej posiadłości są różne kręgi mieszkańców. Jeden, ten najbliższy, obejmuje naszych przyjaciół udomowionych - psy, koty, kury, gęsi, owce. Następny krąg to zwierzeta, które zamieszkały u nas, bo stworzyliśmy im dobre warunki - ptaki, zaskrońce, żaby różne, ropuchy, jeże, pszczoły, bobry, wydry i masa owadów. Wczoraj znalazłam w studzience jaszczurkę, która już nie dawała rady. Wyciągnęłam ją, zostawiłam na ziemi. Po kilkunastu minutach nadal tam była, zmarznięta i niezdolna do ruchu. Wzięłam ją w rękę (mam zawsze ciepłe dłonie), a ta przyczepiła się do palca i nie chciała za nic zejść, mimo, że prezentowałam jej różne siedliska. Chodziłam więc z jaszczurką na dłoni i to przypomniało mi moją córkę, która zrobiła sobie kiedyś bransoletki z młodych zaskrońców i one podobnie nie chciały opuścic ciepła ludzkiej ręki. W końcu jaszczureczka zeszła na kamienie przy owczej obórce - zgromadzony przez całą zimę obornik nieźle grzeje.
Rodową Posiadłość tworzymy nie tylko dla siebie, ale też dla całej gamy Bożych Stworzeń, które znajdują tam środowisko przyjazne dla ich życia. Są też dla nas bardzo pożyteczne. Miałam problem z gryzoniami, które osiedlały się w podniesionych grządkach i wypychały warzywa lub podgryzały korzenie. Do czasu, aż osiedliła się u nas liczna rodzina zaskrońców. Żeby jednak zechciały osiedlić się u nas potrzebny był staw, w którym kąpią się z lubością i liczne pryzmy kompostu, gdzie znajdują schronienie i składają jaja. Tak wszystko tworzy jedność, która się wspiera.